niedziela, 16 marca 2014

Gotujemy!

Dzisiaj pokażę wam jak przyrządzić pyszne Guacamole. To potrawa pochodzenia hiszpańskiego, jak mówi nazwa. Najpierw musimy przygotować składniki. Potrzebne będą: jedno awokado, cebula i czosnek suszony, papryczka jalapeno, kolendra, cukier, sól, substancja konserwująca (E-202), przeciwutleniacz (E-301, E-331), kwas cytrynowy, kwas askorbinowy.

Kroimy awokado w kostkę.












Resztę składników mieszamy w misce, a potem łączymy z awokado. Efektem jest właśnie ta pyszna pasta! 
Możemy posmarować kanapkę, a ponieważ jemy przede wszystkim oczami, można przyozdobić, ja np. położyłem obok sztućce, ale tak naprawdę ogranicza nas tylko wyobraźnia.

  
Guacamole to świetna sprawa - przyrządza się stosunkowo szybko (ok. 20 min.), a smakuje wyśmienicie. Odrobina egzotyki w naszej kuchni.
#Foodporn

czwartek, 13 marca 2014

IHS

Na studiach historii sztuki obowiązuje powszechna podległość studenta wykładowcy. Nie można wypytywać osoby z tytułem naukowym, nie mówiąc już o takiej fanaberii jak niezgadzanie się. Gdy profesor lub doktor mówi bezpośrednio do studenta, należy kiwać lekko głową z nieco usłużnym wyrazem twarzy, na potwierdzenie, że się rozumie i wypełni zalecenia dotyczące pracy seminaryjnej, referatu, egzaminu, itp.
Ostatnio, po moim referacie na preseminarium, profesor (a nazwisko jego Labuda), poprosił mnie bym został jak wszyscy wyjdą. Schowałem swoje rzeczy i ubrany w kurtkę staję przy nim. Mówi mi uwagi do mojej prezentacji, niespecjalnie mu się podobało. Stoję kilkadziesiąt centymetrów od niego, patrzę na twarz, usta, nos, w oczy, i zastanawiam się czy ma rację, czy jednak nie. On nagle, ku zdziwieniu mojemu, obraca się na pięcie i mówi z urazą: „no, pan się nie zgadza z tym co mówię, proszę przemyśleć uczestnictwo w tym seminarium, będzie to się wiązało z problemami formalnymi, ale nie wyobrażam sobie tego…”. Ja w umyśle rozważam szybko, o co chodzi, na czym ta sytuacja stoi – przecież nic nie mówiłem! Czy wyraz mojego czoła był zacięty? Czy kształt mojego nosa sugeruje wieczną niezgodę? Wtem pojąłem: ja  n i e  p o t a k i w a ł e m . Oto co! Profesor krzątał się już żeby wyjść, zapewne miał na końcu języka chłodne „do widzenia”, ale ja podszedłem i zagadałem ponownie o jakiś detal. On znów wysuwa te uwagi, jakby nie zeszło mu to z wątroby. Ja staję tak samo, ale potakuję: szyja delikatnie ugina się w linii wertykalnej, przez zamknięte usta dobywa się „mhm”. Oczy profesora leciutko rozszerzają się z radością, pociąg jedzie po swych zwykłych torach! Nastało zrozumienie, atmosfera się rozluźniła. Dowiedziałem się pod koniec co mam wypożyczyć, a nasze „do widzenia” wcale chłodne nie było! I już doradzam sam sobie: przy mowie ciała bądź poliglotą.

sobota, 1 marca 2014

Dobre bo polskie

Ponieważ mam nawyk czytania czegokolwiek co jest pod ręką, tym razem padło na Głos Wielkopolski. Nie wiem skąd się wziął w domu, normalnie nikt nie kupuje, ale leżał na kanapie. Przekartkowałem artykuły, nie ekscytując się specjalnie niczym, aż doszedłem do strony 15., dział "Pieniądze". A tam...


"Polska żywność napędza gospodarkę", "Mamy doskonałą żywność regionalną".
Rzecz w tym, że fotografia przedstawia bułgarskie produkty, przy których sprzedaży wielokrotnie pracowałem i wszędzie rozpoznam te słoiki i etykiety. Pośrodku sosy - lutika i lutenica, bardziej na prawo papryka grillowana bez skórki, obok pigwa z orzechem.
Oczywiście jest to komiczne, zwłaszcza podpis pod zdjęciem. Jednak teraz, gdy śmiech opadł, chciałbym spojrzeć na to do czego doszło w kontekście treści artykułu.
Nie wierzę, że fotograf nie wiedział czemu robi zdjęcie. Nie wierzę, że grafik który je umieszczał, nie miał pojęcia co to jest. Sądzę natomiast, że to pospolita ściema, blaga - nic nowego pod słońcem. Przecież żeby to rozpoznać, trzeba mieć naprawdę oko zaznajomione z tymi przetworami. Tyle że mówi nam to wiele o moralności osób w to zamieszanych: nie interesuje ich prawda, tylko wrażenie jakie się sprawi. Normalka u dziennikarzy? Liczę na to, że nie. Ale idźmy dalej: artykuł poświęcony jest ciągnącej się od długiego czasu sprawie polskiej żywności, tego że zagranicą natrafia na problemy, obwarowania, zakazy eksportowe. A to wszystko to są mity: "ważne jest by uświadomić konsumentów europejskich nt. polskiej żywności". Złe mniemania podkopują wiarygodność polskich produktów, ważne jest by uświadamiać i rozwiewać wątpliwości.
Jeżeli są polscy dziennikarze, którzy nie krępują się podpisać zupełnie fałszywie fotografii prasowej, a więc de facto mają gdzieś ethos, to dlaczego ufać polskim producentom żywności? Dlaczego wierzyć w jakieś wizje sielankowych gospodarstw, gdzie rolnik dba o to, by wyroby były najwyższej jakości?
By nie zepsuć marki najwyższej jakości polskich producentów, Sanepid nie chciał ujawnić listy tych, w których przetworach znajdowała się sól drogowa. A ta żywność była również szerokim strumieniem eksportowana. Czechy otrzymały tę listę producentów, gdy zagrozili embargiem. Dygnitarze z ministerstwa lepiej zrobią, gdy będą skrupulatnie badać w transparentny sposób co zalega na półkach sklepowych, a pijar, reklamę i uświadamianie niech nam darują.